Szokujące manipulacje kościoła katolickiego.
Są niczym pakt z diabłem
Dziś krótka
rozprawka o tym, iż Watykan jak i jego wierni również korzystają z nauk wiedzy
tajemnej i okultyzmu. Z tym, że tam relacja jest jednostronna: pasterz i jego
owce. Pasterz kontrolujący, strzygący, a gdy zachodzą okoliczności – prowadzący
swoje owce do rzeźni. Tak więc praktyka okultystyczna w kościele również
zachodzi, ale tylko z korzyścią dla pasterzy. Zaczynamy!
1. modlitwa.
Jest po prostu specyficzną formą.. medytacji!
Tak, tej
diabolicznej medytacji, tak znienawidzonej przez księży. Bo odbiera im
owieczki, i zamiast wpędzać ich w depresję, co czynią modlitwy przeładowane
treściami cierpienia, uzdrawia ich i uspokaja. Jeśli chodzi o nauki tajemne, to
zarówno modlitwa jak i medytacja opierają się o podobne „fale”. Zarówno tutaj i
tutaj mamy do czynienia z częściowym wejściem w stan alfa (można to obserwować
za pomocą rezonansu magnetycznego i aparatury EEG). Stan alfa to inaczej stan
bliski hipnozie. Jest to moment głębokiej relaksacji, uspokojenia, uśpienia
części funkcji umysłu.
Duże obszary
mózgu ulegają wtedy wyłączeniu. To właśnie w tym stanie można sobie „wdrukować”
w podświadomość dowolną rzecz, z mniejszą lub większą skutecznością. Jednak w
przypadku medytacji ów stan alfa służy często albo wyciszeniu, albo powtórzeniu
kilku, kilkunastu pozytywnych afirmacji. Afirmacje są inaczej fragmentami
„leczniczego kodu”, wstrzykiwanymi do podświadomości, o ile wypowiada się je w
stanie alfa. W przypadku kościoła katolickiego wykorzystano stan alfa, stan w
którym można niejako programować, ale też oszukać mózg, do czegoś innego.
Poza tym
istnieje coś takiego jak „chrześcijańska medytacja” czyli inaczej rozważanie
tajemnic różańca. Ma ona być medytacją „zalegalizowaną” przez papiestwo. Są
nawet specjalne kursy, gdzie taka medytacja się odbywa.
2. mantry w
kościele katolickim? Jak najbardziej!
Mantra to
inaczej regularne, rytmiczne powtarzanie słów lub zdań, mających zautomatyzować
reakcję mózgu, wprowadzić w wyżej wspomniany stan alfa, i wprowadzić do
podświadomości (duszy?) pewne kody. W przypadku medytacji i afirmacji te kody
są lecznicze. W przypadku kościoła katolickiego są one niezwykle destrukcyjne,
szczególnie jeśli są wciskane małemu dziecku, któremu dopiero kształtuje się
psychika. Są one bowiem jawnym, lustrzanym zaprzeczeniem afirmacji. Nawiasem
mówiąc, czy to nie dziwne, że kościół układa w taki sposób swoje mantry?
Później
podświadomość nabuzowana kodami bólu, cierpienia, męki, rozpaczy, ascezy,
brutalności, oddaje to, w różny sposób. Jeden będzie całe życie zlękniony i
nieszczęśliwy (typ lękowy), a inny całe życie będzie wampirował i pasożytował
energetycznie na innych (psychopata, w tym borderline).
Mówisz, że
Twój katolicki Bóg jest miłością, że przebacza, że jest miłosierny? Wybacz, ale
to są tylko puste slogany z maksymalnie przekręconej i źle interpretowanej
Biblii. Ja widzę w katolickim Bogu dokładne zaprzeczenie powyższych cech.
Przyjrzyjmy
się niektórym mantrom katolickim:
-„moja
wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” – tę mantrę powtarza się jako
anty-afirmację. W medycynie klasycznej takie postępowanie znane jest jako
odwrotność efektu placebo, czyli nocebo. Dodam tutaj, że w medycynie placebo ma
ponad 30% skuteczności. Wiele lekarstw ma skuteczność na poziomie placebo.
Jeszcze więcej ma skuteczność mniejszą niż placebo albo wręcz na granicy błędu
statystycznego. A teraz odnieście to do efektu nocebo i jego potencjalnej
niszczycielskiej siły. O ile afirmacja, czyli kod pozytywny ma za zadanie
„nastroić” podświadomość, i kto wie, może też głębsze warstwy naszego jestestwa,
na wszelkie pozytywne wydarzenia, o tyle powyższa mantra katolicka jest tego
odwrotnością;
-katolicki
kapłan: „dla jego bolesnej męki„, odpowiedź owieczek: „miej
miłosierdzie dla nas i całego świata” – i to zapętlone wiele razy. Dotyczy
to także większości litanii, których treść jest przesiąknięta bólem,
cierpieniem, poczuciem winy, rozpaczą. Tutaj automatyzacja psychiki i
sparaliżowanie woli człowieka jest niezwykle silne, a zwielokrotnione
powtarzanie negatywnych kodów dodatkowo je wzmacnia.
-„panie,
nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie
uzdrowiona dusza moja” – ta mantra wypowiadana jest po około 3/4 mszy, gdy
człowiek jest już w stanie specyficznego odrętwienia, bliskiego stanowi alfa.
Dodam, że ta mantra także jest lustrzanym zaprzeczeniem afirmacji. W
afirmacjach pozytywnych mówimy w czasie dokonanym, np: „panie, dzięki Ci za
Twą obecność i za Twe słowa, które przyczyniają się do uzdrawiania mojego życia
na wszelkich jego obszarach tu i teraz„. W przypadku mantry katolickiej –
czyli anty-afirmacji, mamy to odłożone w mglistą i bliżej nie określoną
przyszłość. A podświadomość pewną wadę: nie widzi ona przyszłości. Dodatkowo
Bóg jak nie chciał, tak wciąż nie chce powiedzieć tego słowa i uzdrowić
nieszczęsnej katolickiej duszy. Po prostu milczy jak zaklęty, na złość
miliardom ludzi codziennie składającym dłonie w nieskutecznej modlitwie.
-„Prosimy
Cię, nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego kościoła” – co tu
dużo mówić, jest to klasyczna mantra wbijająca się w o dziwo typowo katolickie
przekonanie: „hulaj dusza, piekła nie ma”. Oczywiście, piekła nie ma, pod
warunkiem, że chodzisz do kościoła, spowiedzi, i umrzesz w stanie łaski
uświęcającej. W przeciwnym razie trafisz prosto do najgłębszych odmętów piekielnych!
Pierwszy
człon tej mantry jest szczególnie interesujący, w świetle wychodzących co
chwila skandali pedofilskich wśród rzymskokatolickiego kleru. A więc: „prosimy
Cię, nie zważaj na grzechy nasze„? Sprytne, naprawdę sprytne.
3. zbiorowa
hipnoza w kościele
Na pewno
zauważyliście, iż w kościele wszelkie warunki sprzyjają do powstania
specyficznego, opisywanego wyżej, stanu uspokojenia, odrętwienia, wyłączenia
pewnych funkcji umysłowych. Jakie tym razem warunki fizyczne temu sprzyjają?
-brak
wentylacji w kościele – pozamykane okna, witraże. Ma to jeden cel –
zmniejszenie ilości tlenu w budynku. Gdy tlenu jest mało, to zdolności
decyzyjne mózgu, w tym do trzeźwej oceny sytuacji, maleją.
-wpadnięciu
w ten specyficzny trans sprzyja także ograniczenie ilości światła jakie wpada
do wnętrza kościoła. Większość witraży jest zamalowana, a oświetlenie to skąpe,
elektryczne lampy.
-brak
kontaktu ze światem zewnętrznym w kościele (witraże i sztywna zabudowa). Niczym
w kasynie – nie można zobaczyć, co jest na zewnątrz i tym samym nie można
poczuć, że jest się jednością ze światem zewnętrznym. To sprzyja budowaniu
podświadomego wizerunku wspólnoty kościoła – „my, kościół, kontra oni, Ci na
zewnątrz, czyli bezbożnicy, lewacy, heretycy”.
-brak
poczucia czasu. I tutaj znowu ten sam trick, który jest stosowany w kasynach.
Otóż w kościołach nie ma zegarów. A spoglądanie na własny zegarek jest
traktowane podczas mszy za jedno z największych przewinięć i nietaktów, o czym
często wspominają księża na katechezach, strofując katolicką dziatwę.
-kapłan stoi
na podwyższeniu, podobnie jak polityk na wiecu. Zaś stadko owieczek stoi zawsze
poniżej owego podwyższenia. Ma to w jasny sposób zakomunikować podświadomości
hierarchię. Podobnie jest w wieżowcach wielkich korporacji: prezesura i
dyrekcja mieści się zwyczajowo w górnych piętrach.
-kadzidła.
Tutaj mamy do czynienia z efektem „pobłogosławienia”, „naznaczenia”,
stygmatyzacji, takim samym, jak podczas kropienia wodą święconą. Kreuje to
podświadome myślenie w stylu: „my, naznaczeni w/w rytuałem, kontra oni, nie
naznaczeni, a więc źli”.
4. mroczne
rytuały magiczne katolicyzmu
Osobną
sprawą jest znaczenie magiczne rytuałów, jakie przeprowadza u siebie kościół
katolicki. Mają one specjalne, naznaczające i blokujące funkcje duchowe znaczenie.
Cała istota katolicyzmu to w zasadzie zablokowanie 99% „opcji” duchowych, albo
za pomocą takich rytuałów, albo poprzez zakazy. Wg nauk kościoła medytacja zła,
afirmacje złe, i wszystko pokrewne – jest złe. Dobre jest tylko składanie rąk
co niedziela w kościele. Ale to nie ma nic wspólnego z duchowym rzemiosłem i
kreowaniem swojej autentycznej boskości na Ziemi, tej Ziemi.
Polecam dwa
obszerne artykuły wyjaśniające to zagadnienie:
Krytyka
kościoła katolickiego: mroczne rytuały magiczne katolicyzmu:
Cytuję: „Od wieków trwa pieczętowanie ludzi.
Odbywa się to poprzez czarnomagiczne rytuały zwane sakramentami. System ten
działa tak, że już nowonarodzone dziecko rodzice dobrowolnie przynoszą kapłanom
aby ci dokonali pierwszego rytuału – chrztu. Jednak nie ma on nic wspólnego z
obrzędem opisanym w Ewangeliach. Przede wszystkim nie jest aktem świadomym,
dobrowolnym, pomijając inne kwestie. W czasie chrztu polewa się głowę
niemowlęcia, przedtem wzywając szatana..
Tak, szatana
– już tłumaczę. Przed obrzędem chrztu następuje egzorcyzm, który ma sprawić aby
szatan i inne demony opuściły dane dziecko. Ale dlaczego domniemywa się że to
dziecko jest już nawiedzone przez szatana?! Skąd taki pogląd?… Magia działa
tak, że jeśli coś wzywasz po imieniu to to przychodzi. Kontekst inwokacji jest
wtórny. Jeśli cos wypędzasz, a tam tego czegoś w rzeczywistości nie ma, to to
przyjdzie, bo usłyszy swe imię. Egzorcyzm przed chrztem jest wskazaniem
demonicznym siłom, gdzie mają swoją nową ofiarę.”
Dalsza część
artykułu: https://kefir2010.wordpress.com/2013/11/25/krytyka-kosciola-katolickiego-mroczne-rytualy-magiczne-katolicyzmu/
Kościół
katolicki to okultystyczny złodziej dusz!
Cytuję: „Pierwsza była intuicja, wnioski
sformułowałem później. Prawdziwa natura działań kościelnych jest odmienna od
ogólnie panujących poglądów i pozorów jawiących się w kontakcie z kościołami.
Oceniam ją jako skrajnie negatywną, obliczoną na konkretne skutki. Pierwszy
etap moich rozważań to stwierdzenie, że kościelni funkcjonariusze kradną
ludziom dusze. Żeby być dobrze zrozumianym wyjaśnię jak rozumiem pojęcie duszy.
Dusze, to
centra mocy człowieka. Mają ona naturę namacalną w tym znaczeniu, że nie należą
do jakiejś niedostępnej, duchowej sfery, tylko że ich obecność jest potrzebna
człowiekowi do normalnego funkcjonowania. Tak wierzą ludy szamańskie. Jest to
podstawowe centrum człowieka, które sprawia, że jest on zdrowy, wolny i może
normalnie funkcjonować. Duszę można utracić.”
Dalsza część
artykułu: https://kefir2010.wordpress.com/2013/10/30/kosciol-katolicki-to-okultystyczny-zlodziej-dusz/
Autor
tekstu, poza dwoma cytatami na końcu: Jarek Kefir
Proszę o przekazanie dalej, skopiowanie, udostępnienie!
Źródło:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.